Artykuły

Małe jest piękne

Agata Arasimowicz

czyli jak zbudować szkołę, w której nasze dziecko będzie traktowane w sposób wyjątkowy.

Społeczne Towarzystwo Oświatowe to organizacja, która ma na celu wychowanie młodzieży na właściwych społecznie ludzi oraz pełną harmonię edukacyjną.

W 1987r. grupa rodziców postanowiła zacząć walkę o dobro swoich dzieci, wtedy stali się inicjatorami stworzenia STO. Mimo wielu pism odmownych dnia 25 grudnia 1988 roku udało się, STO zostało zarejestrowane. Niestety, to nie wszystko. Trzeba było jeszcze uzyskać zgodę MEN na utworzenie szkoły, w której za naukę pobierane będzie czesne. Nie było to łatwe zadanie, dopiero po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego 24 lutego 1989r. orzeczono, że bezpłatność szkoły publicznej jest prawem, a nie obowiązkiem. Pierwsze szkoły zaczęto zakładać już w 1989 roku, wówczas kuratoria zgodziły się na założenie 32 szkól. W latach 1990/91 było ich już 179. To właśnie wtedy, kiedy ministrem edukacji był prof. Henryk Samsonowicz, nastał wielki rozwój szkół społecznych. Pan Samsonowicz doskonale rozumiał idee szkoły niepublicznej. Pierwsze szkoły powstawały w dużych miastach, ale zainteresowany było tak ogromne, ze zaczęto budować je także w większych wsiach. Po dwóch latach istnienia STO było już ponad 200 szkół, a w nich ok 10 tys. uczniów. Im więcej czasu upływało od powstania pierwszej placówki, tym więcej absolwentów pokazywało poziom STO-wskiej edukacji.

Wiadomo, że takie cele można osiągnąć tylko wtedy, gdy szkoła jest mała, przytulna, są w niej odpowiedzialni nauczyciele, chcący poświecić swój czas cudzym dzieciom i przekazać im wiedzę, dzięki której staną się one bardziej wartościowymi ludźmi. Wyjątkową cechą szkół STO jest to, że społeczność szkolną tworzą nie tylko uczniowie i nauczyciele, ale także rodzice. Ważne jest aby, dziecko czuło się w takiej szkole bezpiecznie, a żeby czuć się bezpiecznie, trzeba mieć zaufanie do szkoły.

W taki więc sposób STO zapewniło przyszłym dorosłym ludziom wielką szansę na to, aby w świecie odnalazły siebie i swoje powołanie.

Drugi artykuł Agaty

Agata Arasimowicz

Od założenia STO minęło 25 lat, od założenia pierwszej placówki 23 lata. Potęga czasu sama wskazuje na to, że szkoły STO są po prostu dobre i spokojne. Nie stresują uczniów, ale namawiają do nauki mimo wszystko bardzo skutecznie.

Nie od dziś wiadomo, że Społeczne Towarzystwo Oświatowe reprezentuje wysoki poziom wiedzy. A co idzie z tym w parze? Przede wszystkim to, że skoro uczniowie osiągają dobre wyniki, to znaczy, że poziom nauczania grona pedagogicznego jest tak wysoki, że jest kompetentny do każdego ucznia. W szkołach STO nawet najsłabszy uczeń znajdzie coś dla siebie i pokona barierę naukową. W szkołach tego typu uczniowie wyrażają przede wszystkim swoją osobowość. Oczywiście każda z nich jest szanowana przez grono pedagogiczne. Dlaczego palcówki STO trwają tyle czasu? To bardzo proste. Kompetentni nauczyciele, świetna atmosfera, radość z nauki, spokój i bardzo otwarci uczniowie. Wiadomo, że nauka nie odbywa się tylko w szkole, lecz także w domu. Dlatego STO daje podstawy tez do nauki w domu. Członkowie społecznych szkół wiedzą, że wyjątkową cechą jest wspólne uspołecznianie. Zatem ja- autorka tekstu wraz z moimi kolegami oraz koleżankami z człuchowskiego Społeczniaka życzymy kolejnych 25 lat!

Analiza quizu dotyczącego projektu o STO

Anna Gańcza

Poza nielicznymi wyjątkami uczniowie szkoły Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Człuchowie dosyć dobrze poradzili sobie z odpowiadaniem na pytania wchodzące w skład ankiety.

Do przydzielonego zadania podeszli bardzo poważnie.

Zdecydowana większość osób uczęszczających do naszej placówki zna motto szkoły oraz wie, kto był inicjatorem jej powstania. Z pewnością w odpowiadaniu na zadane przez nas pytania pomogła prezentacja naszego projektu, o którym opowiadała Karolina Koniarska z klasy pierwszej LO. Uczniowie nie mieli również problemu z wymienieniem głównych założeń szkoły. Powszechnie znany jest im także patron naszej placówki – Jan Nowak-Jeziorański.

Wywiad z Witoldem Kołodziejczykiem

Anna Gańcza

W ramach projektu mającego na celu przybliżenie ludziom idei szkół społecznych Społecznego Towarzystwa Oświatowego, którym zajmowała się klasa I licem, uczęszczająca do placówki STO w Człuchowie, miałam okazję przeprowadzić wywiad z panem Witoldem Kołodziejczykiem. Pan Kołodziejczyk pracuje jako redaktor naczelny miesięcznika “Edukacja i Dialog”. Jest również odpowiedzialny za założenie naszej szkoły. W poniższym wywiadzie zdradzi nam kilka sekretów, dotyczących placówki oświatowej STO w Człuchowie.

Anna Gańcza: Skąd wziął się pomysł, aby założyć szkołę STO w tak małym mieście, jakim jest Człuchów?
Witold Kołodziejczyk: Fakt, szkoły niepubliczne w małych miejscowościach są rzadkością. Wiele, które powstały w latach 90-tych ubiegłego wieku, już nie istnieje. Człuchów jest przykładem, że jasna wizja, zaufanie rodziców i dobra kadra pedagogiczna są gwarantem rozwoju podobnych placówek w całej Polsce. Powód, który sprawił, że w naszym województwie powstała jedna z pierwszych szkół niepublicznych, był sprzeciw wobec indoktrynacji młodych ludzi w ówczesnej szkole. Poprzedni system nie potrzebował kreatywnych i niezależnie myślących ludzi, ale posłusznych władzy. Szukaliśmy nowego, demokratycznego modelu edukacji, według którego będziemy mogli przygotować uczniów do zderzenia z nową sytuacją polityczną i oczywiście z nieznaną rzeczywistością społeczno-ekonomiczna. W naszej szkole przygotowywaliśmy przeszłych liderów, którzy zaczęliby pracę w gospodarce rynkowej i aktywnie uczestniczyli w transformacji ustrojowej. To osoby z silnym poczuciem własnej wartości, odpowiedzialne i z bardzo dobrą znajomością języków obcych. To oni dziś uczestniczą aktywnie w modernizacji i rozwoju Polski. Pomysł na szkołę niepubliczną nie był w tamtych czasach powszechnie podzielany.
A.G.:Jakie kontrowersje były z tym związane?
W.K.:Najczęściej pojawiającym się zarzutem było to, że tworzymy szkołę elitarną, dla „bananowej” młodzieży. Szkołę, która będzie kształciła egoistyczne pokolenie. Okazało się, że adwersarze nie mieli racji. Po pierwsze, uczniami były przede wszystkim dzieci nauczycieli, prawników, lekarzy. To nie była szkoła dla bogatych rozwydrzonych bachorów, ale dla dzieci ówczesnej inteligencji, która widziała sens w nowoczesnej edukacji. Po drugie, największe sukcesy odnieśli nasi pierwsi absolwenci. Byli doskonale przygotowani do zmierzenia się z nowa sytuacją gospodarczą. Mieli wykształcone nawyki samodzielnego, krytycznego i innowacyjnego myślenia.
A.G.:Czy taka właśnie była Pańska wizja funkcjonowania tej szkoły?
W.K.:Wizją, która sprawiła, że do naszej szkoły na jedno miejsce ubiegało się kilkunastu kandydatów, była obietnica stworzenia szkoły, która odpowiadałaby na potrzeby demokratycznego społeczeństwie. To szkoła, która miała przygotowywać obywateli do wzięcia odpowiedzialność za siebie i własne życie. To szkoła, która ma rozwijać kapitał społeczny rozumiany jako budowanie współpracy, empatii i zaufania. Poprzedni system wykształcił w społeczeństwie postawy roszczeniowe, które oczekiwały państwa opiekuńczego, zwalniającego z myślenia, które niszczyło indywidualność i kreatywność. Szkoła niepubliczna miała przede wszystkim kształcić elity, które z czytelnym systemem wartości będą przejawiać troskę o dobro wspólne, o państwo, o lokalną społeczność.
A.G.:Czy jest Pan zadowolony z tego, w jaki sposób rozwinęła się działalność placówki STO w Człuchowie?
W.K.:Tak i to bardzo. Bo szkoła w Człuchowie z ogromną konsekwencją realizuję tę właśnie wizję. Ma świadomość misji. W małym mieście, u boku wielu dobrych szkół, kształci i wychowuje prawdziwe elity intelektualne. To dzięki dyrekcji, nauczycielom pracującym w szkole, uczniowie są pełni energii, pomysłów i gotowi do studiowania na najlepszych polskich uczelniach, często wybierają też zagraniczne. Są zmotywowani i zaangażowani we własny rozwój. Uczniowie odnoszą sukcesy w wielu ogólnopolskich konkursach. Ich wyboru nie determinuje miejsce, mała miejscowość, ale sposób myślenia. Są otwarci na nowe wyzwania, odważni i bardzo dobrze wykształceni.
A.G.:Czy to jest właśnie zaleta, Pańskim zdaniem, szkół społecznych?
W.K.:Szkoły społeczne to przede wszystkim miejsce kształcenia demokratycznych postaw. Współodpowiedzialność za jakość funkcjonowania szkoły, lokalnej społeczności to w głównej mierze zasługa demokratycznego modelu, na którym opiera się funkcjonowania i zarządzanie szkołą. Wyraźny podział kompetencji i odpowiedzialności wpisany w statut STO to wzór zaczerpnięty z funkcjonowania demokratycznego państwa, samorządów, organizacji pozarządowym. Tak funkcjonuje się w dojrzałej demokracji. Ta troska o dobrą edukację własnych dzieci przeradza się później w troskę o edukację w całym mieście. Troska o dobrą szkołę, przeradza się troską o lepszą szkołę w mieście. Korzysta na tym cała lokalna społeczność. Pluralizm był postulatem strajkujących w Gdańsku, a dziś jest integralnym elementem w funkcjonowaniu demokratycznego państwa. Szkoła niepubliczna cały czas stanowi alternatywę wobec szkolnictwa publicznego. Ma o wiele większą autonomię w kreowaniu edukacji niż szkoła publiczna. To jest wartością, która powinna być przez nas doceniona i szanowana. Tutaj wielu rodziców poznało zasady demokratycznego funkcjonowania społeczeństwa.
A.G.:Jak wielka jest rola rodzica w działaniu szkół społecznych?
W.K.:Trudno ją przecenić. Przede wszystkim rodzice, którzy zasiadają w zarządach kół kierujących szkołami decydują o wyborze dyrektora, budżecie szkoły, a przede wszystkim odpowiadają za szkolną bazę. Są partnerem w rozmowach z lokalnymi samorządami. Idealnie jest, kiedy postrzegają oni szkołę nie poprzez pryzmat własnego dziecka, ale dobra całej edukacji. Mają świadomość, że tworzą szkołą nie tylko na czas trwania edukacji ich dziecka, ale na długie lata. Dziś bez tego typu myślenia rodziców nie byłoby szkoły, która nadal cieszy się uznaniem i inspiruje innych do zmian. Pamiętajmy, od momentu powstania szkoły niepublicznej w Człuchowie minęły 22 lata, a jej pierwsi absolwenci mają dziś 37 lat. Szkoła przetrwała, rozwija się i stanowi nadal konkurencję dla wielu publicznych szkół w mieście. To ogromna wartość, o którą nadal należy dbać.
A.G.:Czy chciałby Pan uczęszczać do takiej szkoły?
W.K.:Tak, bardzo żałuję, że nie miałem okazji kształcić się w takiej szkole, jak ta w Człuchowie. Nie miałem szansy na kształcenie kompetencji niezbędnych w dzisiejszej gospodarce postindustrialnej. Brakowało mi tych umiejętności, wiedzy i postaw, które kształci i rozwija współczesna szkoła. Musiałem sam zadbać o ich rozwój. Szkoła w Człuchowie daje możliwość kontaktu z autorytetami - życzliwymi nauczycielami, ceni indywidualność, pokazuje, czym jest współpraca, uczy empatii. Dzięki niej, mógłbym o wiele szybciej osiągnąć kompetencje, które są podstawą mojego funkcjonowania w dzisiejszym świecie.